Magisterka czy drugi licencjat?

Zbliżam się powoli do końca licencjatu i zaczynam się zastanawiać co dalej.

Mój obecny kierunek, choć powiązany z moją pasją, bardziej mnie frustruje niż sprawia przyjemność. Ego wykładowców nie mieści się w drzwiach, zajęcia są prowadzone w sposób godny pożałowania, a wiedza prowadzących naprawdę czasami woła o pomstę do nieba. Czarę goryczy przelał jeden z profesorów, który otwarcie gardzi studentami, a który ma z nami przedmiot związany z wykorzystaniem multimediów, a kompletnie nie znał podstawowych związanych z nimi pojęć. No i spora część zajęć to przysłowiowe dupogodziny, gdzie cofam się w rozwoju, a nie dowiaduję czegoś nowego (wiem jak to brzmi).

Z tego powodu tak średnio uśmiecha mi się magisterka. Zajęcia będą z tymi samymi wykładowcami, więc będą to dwa lata psu na budę, bo nie prowadzi ich żaden z akademików, którzy się do tego moim zdaniem nadają. No, ale miałbym papierek, że jestem magistrem. Jest też opcja magistra z innego kierunku, ale do tych, na które chciałbym pójść nie mam kompetencji.

Z drugiej strony zacząłem myśleć nad drugim licencjatem z kierunku, który był moim pierwszym wyborem, a z którym mi się nie udało, bo uczelnia zapomniała mi powiedzieć przed październikiem I roku, że kierunek jest powoli likwidowany i magisterkę to bym musiał robić w innym województwie. Otwiera go państwowa akademia godzinę drogi pociągiem z miasta wojewódzkiego i co najważniejsze niestacjonarnie w weekendy. Kierunek nawet po licencjacie dałby mi większe szanse na pracę niż obecny. No tylko minusem byłyby dojazdy i brak magistra.

Co zrobić w takiej sytuacji? Iść w drugi licencjat czy w magistra?